niedziela, 10 marca 2013

"Terror w Polsce" Krzysztof Liedel, Andrzej Mroczek




zrodlo: http://ksiegarnia.difin.pl/index.php?id=1827

Ocena 6/6


Autorzy: Krzysztof Liedel, Andrzej Mroczek
Data przeczytania: 07.03.2013r.
wydawnictwo: Difin
data wydania: luty 2013
ISBN: 9788376417998
liczba stron: 196
okładka: miękka
słowa kluczowe: terror, bomby, zamachy, terroryzm, Rurabomber




         W ostatniej dekadzie wydrukowano sporo książek na temat metod terrorystycznych wzbudzających w ludziach lęk. Jest to pewien trend w literaturze, który jest fenomenem w społeczeństwie. Krzysztof Liedel i Andrzej Mroczek podążając tym tropem przybliżają nam tematy, od których włosy jeży się na karku.

W książce „Terror w Polsce” znajdziecie wyjaśnienie spraw kryminalnych, które zelektryzowały całą Polskę. Wiadomości te nie schodziły z czołówek w prasie i telewizyjnych ramówek programów informacyjnych.

Potem mass-media zainteresowały się bardziej aktualnymi doniesieniami. Dziennikarze w poszukiwaniu tematów zastępczych opisywali wybuchy bom umieszczanych na klatkach schodowych. 

Dla reporterów opisywanie rzeczywistości to chleb powszedni. Dla zdesperowanych ludzi to powód do paniki, ponieważ niebezpieczeństwo mogło grozić każdemu.  

Plastikowe torby zwracały uwagę, a po zainteresowaniu się nimi przez przypadkowe ofiar wybuchały, a poszkodowani byli dotkliwie okaleczeni.  

„ Jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać, jest sam strach” Franklin Delano Roosevelt 

Wyobrażacie sobie horror, jaki przeżywali mieszkańcy bloków, gdy wchodzili do klatki schodowej i widzieli pozostawiony pakunek.  Pomyśleć tylko, że dziecko mogło trzymać to w rączkach.

    Takimi dylematami nie przejmował się „Rurabomber”, który był pomysłodawcą bomb w torebkach plastikowych. Krewny opisuje go tak:  

„Mariusz, jako dziecko był wstydliwy, zakompleksiony, małomówny, nie potrafił się cieszyć. Nie naturalnym zachowaniem było to, że nie można było go dotknąć, gdyż po dotknięciu zaraz się przebierał, ciągle mył ręce, nie można było dotknąć żadnej jego rzeczy” (1)

W równie rzeczowy sposób, jak dociekanie motywów działania Rurabombera. Autorzy dołożyli starań by objaśnić nam w szczegółach zagadkowe atrapy kilkunastu bom zlokalizowanych w centrum stolicy.

Celem prowodyrów było zwrócenie uwagi. To się im nie udało. Dziennikarze współpracowali z policją i nie informowali opinii publicznej o listach od pseudo-zamachowców. Do tej pory nie wiadomo, jaki skutek miały odnieść atrapy.

Obnaża to jednak słabość aparatu ścigania. Mimo zdjęć sprawcy ujawnionego w książce nikt nie został skazany prawomocnym wyrokiem.

Inne rozwiązanie znalazł głośny proces Ryszarda Cyby. Wszedł on do biura europosła partii prawicowej i z zimną krwią zastrzelił pracownika biura Marka Rosiaka, a drugiego pracownika Pawła Kowalskiego ciężko ranił nożem. Na stronach autorzy opisali zachowanie oskarżonego w rozmowie z policjantami.

„Chętnie zająłby wieloosobową celę, aby mógł w niej kogoś zamordować, przy czym nie ma znaczenia, kim byłaby potencjalna ofiara” (2) 

Aktywność Ryszarda Cyby można uznać za jedne z niewielu przykładów zamachów porównywanych do morderstwa prezydenta Gabriela Narutowicza. 

Mimo upływu lat szokuje nie tylko poziom agresji, ale łatwość, z jaką przychodzi osobom postronnym dostęp do miejsc i osób, które ze względu na pełnioną funkcję powinny być bardziej chronione.

Przypominam sobie wydarzenie, gdy premierem był Jarosław Kaczyński otrzymał on listem trzy naboje. Jeśli pamiętacie był one przeznaczone dla niego, jego matki i kota. Nie ujawniono dalszego postępowania w tej sprawie, więc przypuszczam, że nikogo nie oskarżono.

          W książce Krzysztof Liedel i Andrzej Mroczek przywołują także postać, która moim zdaniem mogłaby być pierwowzorem Maty Hari. Nieznanego i na pierwszy rzut oka niewzbudzającego podejrzeń Brunona K.

Doktora, który wykładał na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Za pomocą internetu nawoływał on do wysadzenia w powietrze gmachu reprezentującego demokrację w Polsce.

„Jak wynikało z przekazanych informacji Brunon K. planował użyć w ilości 4 ton. Ładunek wybuchowy miał zostać umieszczony w zaimprowizowanym samochodzie ciężarowym, który z kolei zamierzał podstawić i zdetonować przed budynkiem Sejmu przy ul. Wiejskiej w Warszawie” (3)

Po przeczytaniu książki zastanowiło mnie, że wymieniłbym tylko kilka służb koordynujących i kontrolujących poziom eskalacji terroru w Polsce. Byłaby to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służba Graniczna i Policja. Samych instytucji mających podobne prerogatywy jest kilkadziesiąt!

 Budzi zaskoczenie tak duża liczba agend. Pytanie jakie samo się nasuwa, to czy jako obywatele poczujemy się tym faktem bezpieczniejsi. Prawdą jest, że nikt nie wiedział o tym, iż Ryszard Cyba zamierza wejść do biura europosła z intencją by mordować. 

Trudno przewidzieć to skoro sam zamachowiec nie mówił o swoich planach. Jednak już aktywność Brunona K. i szybkie podjęcie działania można uznać za dowód czujności i odpowiedniej reakcji służb.

Książka jest świetnie przygotowana wręcz poraża dawką napięcia dzięki opatrzeniu jej w zdjęcia ładunków wybuchowych, terrorystów i miejsc zdarzeń. Zobaczycie między innymi, jak wyglądał dom po głośnej sprawie Magdalenki. Nie znajdziecie tego w żadnej innej pozycji. Warto zauważyć, że partnerem wydania jest Collegium Civitas.

(1)    Tamże, str.  92
(2)    Tamże, str.  172
(3)    Tamże, str.  186 

Książka recenzowana z Uprzejmości Wydawnictwa Difin

1 komentarz:

  1. Tematyka nie moja. Ale zaciekawiła mnie wzmianka o tym liście do Jarosawa Kaczyńskiego z nabojami. W ogóle o tym nie słyszałam :/ człowiek się ciągle dowiaduje o czymś nowym.

    PS. Nie wiem czy weźmiesz udział, ale poinformuję cię jeszcze o tym, że nominowałam ciebie i twój blog do Liebster Award :)

    OdpowiedzUsuń